piątek, 11 lipca 2014

I hate you but I love you

-Dziecko, ja już cię nie poznaje. Co się z tobą dzieje? Jesteś taka od dwóch lat! Myślałam, że ci przejdzie! Że to tylko taki okres w twoim życiu. Ale nie! Ty pijesz, palisz i imprezujesz po nocach, dziewczyno! Prosze cię bądź tą samą, cichą, spokojną dziewczynką jaką byłaś! Co to jest w ogóle za życie?!-krzyczała matka. Heh, słysze tą gadke codziennie od dwóch lat.
-Chcesz wiedzieć jakie jest moje życie?! Jest do dupy. Jest kurwa do dupy!-krzyczałam ze łzami w oczach.-Nic, kompletnie nic nie wiesz jak to jest być mną! Nie wiesz jaka jestem! Nie wiesz do jasnej cholery po co to robie! Robie to kurwa żeby zapomnieć, żeby zapomnieć co było kiedyś! Żeby zapomnieć o moich uczuciach!-po moich policzkach spływały łzy.-Kurwa!-pobiegłam na góre i trzasnęłam drzwiami łazienki zamykając ją na klucz. Z szafki wyciągnęłam nową żyletke. Podwinęłam rękawy bluzy i ze łzami w oczach kilka razy przejechałam po nadgarstku. Krew kapała do wanny mieszając się z moimi łzami. Ktoś zapukał do drzwi.-Daj mi kurwa święty spokój!-krzyknęłam.
-Jess, to ja moge wejść?-zapytał cichutko mój młodszy brat. Od ostatniego czasu tylko z nim rozmawiałam. Tylko dla niego istniała jeszcze ta malutka cząstka starej Jess. Szybko przepukałam wanne i opuściłam rękawy aby mały nic nie zauważył.
-Chodź pójdziemy do mojego pokoju. Dobrze?-powiedziałam wychodząc z łazienki.
-Mhym...-mruknął i podał i malutką ręke. Kiedy byliśmy już w moim pokoju rozmawialiśmy i śmialiśmy się z głupot jakie tylko przyszły nam do głowy. Kocham tego malucha. Ma 6 lat a zachowuje się czasem tak poważnie jak o wiele starsza osoba. Ma piękne, duże, brązowe oczy i bląd włosy. Kiedy będzie starszy na 100% dziewczyny będą się w nim zakochywać od pierwszego wejrzenia. Nagle jego cudowny śmiech ucichł. Kiedy na niego spojrzałam w jego oczkach były łzy.
-Co jest maluszku, o co chodzi?-zapytałam.
-Obiecałaś mi. Dlaczego to zrobiłaś?-powiedział drżącym głosem. Nie musiał mi mówić o co chodzi. Tylko on znał mój sekret. Tylko on wiedział, że się tne. Gdy spojrzałam w dół zauważyłam, że rękaw mojej bluzki jest zakrwawiony. Szybo wstałam, zmieniałam bluzke i zabandarzowałam nadgarstek. Kiedy skończyłam Mike'a już nie było. Domysliłam się, że poszedł na dach. Chodziliśmy tam zawsze gdy coś nas dręczyło. Otworzyłam okno i od razu go zauważyłam, nie myliłam się. Siedział skulony i cichutko łkał. Usiadłam obok niego i mocno przytuliłam nie zważając na ból, który był spowodowany od cięć na nadgarstku.
-Przepraszam Mike. Musiałam. Wszystko znów wróciło.-szepnęłam.
-Mogłaś przyjść do mnie.-szepnął nadal łkając.-Wysuchałbym cię.
-Nie myślałam. Potrzebowałam tego maluszku, potrzebowałam.-ostatnie słowo wypowiedziałam taki cicho, że nie jestem pewna czy on je usłyszał.
-Ja nie moge ci na to pozwolić zrozum, nie chce cię stracić.-spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami.-Moge dzisiaj z tobą spać?
-Pewnie. Choć musimy się wykompać.-powiedziałam i pocałowałam go w czoło. Kiedy byliśmy przy kompieli Mike przyniósł dwa, ulubione pluszaki.-Po co one są nam potrzebne?
-Myszka Miki jest dla mnie, a Myszka Minnie jest dla ciebie jeśli znów będziesz chciała sobie zrobić buu mocno go przytul i się wypłacz.-Tak kiedyś robiłam, jeszcze wtedy kiedy Mike był Malutkim bobaskiem. Mama opowiadała mu jak zwalczałam sowoje 'problemy'.
-Dziękuje, a teraz chodźmy już spać.-pokiwał głową i położył się obok mnie. Była już 22 i właściwie maluch już powinien spać. Świetnie! Mam 19 lat i śpie z misiem. Jak uroczo... Leżałam tak w milczeniu, bez żadnych emocji przez ok. 2 godz. sen nie chciał przyjść. Spojrzałam w okno. W domu na przeciwko nadal świeciło się światło. Znów zaczęłam o nim myśleć. O wydarzeniu sprzed dwóch lat. O tym dniu, w którym złamał swoją obietnice. W którym wyjechał i mnie zostawił. W którym o mnie zapomniał. Pamiętam ten dzień doskonale, jakby to było wczoraj a nie dwa lata temu. Dzień, w którym Liam Payne, mój były, najlepszy przyjaciel, którego tak kochałam, z którym odbiecałam sobie, że nigdy o sobie nie zapomnimy, że nigdy się nie zostawimy. On jednego dnia złamał obie te obietnice. A teraz? Ma nowych przyjaciół. Ja nie mam nikogo. On jest gwiazdą, ma miliony fanek, które go tak kochają. Zapewne myśli o nich częściej niż o mnie. Heh, spójrzmy prawdzie w oczy, on o mnie zapomniał. Mówił, że będzie dzwonił. Taa... zadzwonił tylko kilka razy. Miłam straszną ochote chwycić żyletke i pociąć się znowu. Ale nie moge, obiecałam Mike'owi. Mocno zacisnęłam powieki i przycisnęłam do siebie pluszaka cicho łkając. Wtedy poczułam na sobie malutkie, ciplutkie dłonie braciszka. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął po czym zamknął oczka. Nie wiem czemu ale działa on na mnie bardzo kojąco. Tylko on potrafi mnie uspokoić. Nawetnie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudził mnie ból głowy. Mike nadal spał. Połknęłam tabletke i ubrałam ten zestaw. Ręke owinęłam bandamką aby ukryć ślady po nacięciach.
Zawsze rano biegam. Na stole zostawiłam karteczke dla mamy żeby się nie martwiła, choć powinna się przyzwyczaić, że codziennie biegam. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam moją ulubioną liste. Kiedy po kilkugodzinnym biedy byłam prawie pod domem. W oczy rzucił mi się nowy samochód na podjeździe państwa Payne. Cóż, może mają gości? Ale tak wcześnie?  Ech, to ich sprawa nie moja. Nagle zadzwonił mój telefon, to była moja mama.
-Halo? Gdzie jesteś? Już powinnaś być, mam dla ciebie niespodzianke.-powiedziała podekscytowana.
-Jestem pod domem wyjżyj przez okno.-kiedy odsloniła firanke pomachałam jej z głupkowatym uśmiechem.
-Dobrze, a teraz ty spójrz przed siebie.-i rozłączyła się. Kiedy to zrobiłam moim oczom ukazał się on... nie kto inny jak Liam.
-Cześć Jess. Tak dawno się nie widzieliśmy, przeraszm, że się nie od...-nie pozwoliłam mu dokończyć. Z wielką gulą w gardle odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Słyszałam jeszcze za sobą jak krzyczy moje imie. Słyszałam też jak biegł za mną, ale j byłam szybsza. Uciekłam. Kiedy tylko Liam zniknął mi z oczu zaczęłam płakać. Płakać tak jak nie płakałam od dnia kiedy po raz ostatni go widziałam. Co on sobie myśli?! Że przyjedzie tu tak po prostu i mu wybacze? Jeśli tak to grubo się myli. Nienawidze go tak bardzo! Ale zarazem kocham... Wytarłam łzy i pobiegłam do parku w pobliżu. Usiadłam na huśtawce i lekko bujałam się nie myśląc. Uwielbiam to miejsce. Prawie nikogo tu nie ma. Cisza i spokój.

Oczami Liam'a.
Jestem zmęczony tym wszystkim. Chce odpocząć od wszystkiego. Pobyć z rodziną i ze starymi znajomymi. Kiedy zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z samochodu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dom Jess. Tak za nią tęskniłem, nie moge się doczekać kiedy ją zobacze. Po tym jak razem z rodzicami zjadłem śniadanie zadzwoniła do nas pani Smith, mama Jess, że ta powinna już wrócić. Szybko wstałem od stołu i stanąłem za świerkiem, który rosnął przed moim domem. Zauważyłem biegnącą dziewczyne. Nagle zatrzymała się przed domem i odebrała telefon. Udało mi się spojrzeć na jej twarz. To była ona. Jess. Po cichu stanąłem przed nią. Dziwie się, że mnie nie usłyszała. Kiedy zakończyła rozmowe z uśmiechem, spojrzała na mnie. Z jej twarzy momentalnie znikł uśmiech a pojawiło się zaskoczenie.
-Cześć, Jess. Tak dawno się nie widzieliśmy, przepraszam, że się nie od...-nie dała mi dokończyć odwróciła się i zaczęła biec przed siębie bardzo szybko.-Jess! Jess!-krzyczałem biegnąc. Kiedy uświadomiłem sobie, że jej nie dogonie stanąłem. Właśnie wtedy odwróciła się. Ale tyko na chwile. Zaraz potem znów zaczęła biec. Co ja takiego zrobiłem? Wróciłem do domu. Rodzice pytali mnie jak spotkanie. Ale nie powiedziałem nic. Bez słowa pomaszerowałem do swojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Wszystkie zdjęcia z Jess sprzed dwóch lat. I wszystko wróciło. Pamiętam. Pamiętam dzień, w którym obiecaliśmy sobie, że się nie opuścimi i nie zerwiemy kontaktu. Ja to zrobiłem. Miałem dzwonić. Zapomniałem. Jestem skończonym kretynem! Jak ja mogłem jej to zrobić?! Przecież tak ją kochałem.

Oczami Jess.
Siedze tu dwie godziny ignorując wystki telefony i SMS-y. Kiedy zaczęło mnie to denerwować po prostu wyłączyłam go. Zamknęłam oczy. Takiego spokoju mi bakowało. Udało mi się o tym nie myśleć. Nie myślałam. Wiatr lekko muskał moją twarz kiedy tak siędziałam na huśtawce. Szybko otworzyłam oczy kiedy usłyszałam, że ktoś siada na huśtawce obok. To by Mike.
-Maluchu! Co tuy tu robisz?! Przszedłeś sam?-powiedziałam wystraszona.
-Tak, martwiłem się o ciebie. Wiedziałem gdzie cię szukać więc uciekłem.
-Kochanie, nie wolno ci uciekać. Nie przeżyłabym gdyby coś ci się stało. Chodźmy do domu, mama na pewno odchodzi od zmysłów.-chwyciłam małą rączkę i ruszyłam w strone domu.
-Nie uciekniesz kiedy mnie odprowadzisz?-zapytał cichutko Mike.
-Nie, zostane z tobą.-maluszek uśmiechnął się słabo i przez reszte drogi nie rozmawialiśmy.
-Mike! Gdzieś ty był? Wszędzie cie szukałam, tak samo jak ciebie Jess. Gdzieś ty była?-nic nie odpowiedziałam, puściłam tylko rączkę braciszka i powoli poszłam na góre. Położyłam się na łózku i usnęłam. Rano onudziła mnie rozmowa.
-Ja nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Widziałeś jak wczoraj zareagowała kiedy cię zobaczyła.-czy on tu przyszedł?
-Tak, wiem. Chce z nią tylko porozmawiać.
-Dobrze. Wiesz gdzie jej pokój.-potem słyszałam jak wchodzi po schodach. Odwróciłam się do okna tak by nie widział mojej twarzy. CIcho zapukał a potem wszedł.
-Cześć Jess. Słuchaj przeraszam cię za wszystko. Przepraszam cię, że cię zostawiłem. Ja...ja nie chciałem żeby to tak sie potoczyło. Tęskniłem za tobą. Prosze cie wysłuchaj mnie.Wiem, że nie śpisz.-otarłam z twarzy łzy i odwróciłam się do niego. Kiedy zobaczył moją twarz uśmiechnął się słabo.
-I co?! Myślisz, że wszystko będzie dobrze?! Nie będzie... nie miałam nikogo innego niż ty. A ty tak zwyczjanie odeszłeś.-powiedziałam siedzac na łóżku, płacząc. Nie odezwał się, jego zwrok utknął na moim nadgarstku. Dopiero teraz zauważyłam, że bandamka, którą zakryłam slady spadła. Wstałam aby wziąźć bluze ale Liam złapał mnie za łokcie i przyciągnął do siebie. Spojrzał na poranione nadgarstki ze smutkiem w oczach.
-Czy to...-zawachał się.
-Czy to przez ciebie?-powiedzialam za niego.-Nie, to tylko przeze mnie. Przez to, że za bardzo się do ciebie przywiązałam.-odparłam próbując się wyszarpać. Ale był za silny. Przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej i zamknął w mocnym uścisku. Przez chwile próbowałam się wyszarpać ale kiedy zrozumiałam, że nie mam na to najmniejszych szans ustąpiłam. Zaczęłam płakać mocząc przy tym jego koszulke.
-Przepraszam...-szepnął po czym pocałował moją głowe.- Tak bardzo cię przeraszam.
-Nienawidze cię.-powiedziałam przez płacz.- Tak bardzo cie nienawidze.
-Wiem. Wybacz mi prosze.-pokiwałam głową wtulając się w niego nadla płacząc. Wiem, że nie powinnam tak robić ale brakowało mi go. Brakowało mi jego uścisku.
Spędziliśmy razem cały miesiąc wakacji. Liam wyznał mi miłość. Kocham go. Lecz boje się, że znów go strace.
-Jess, musze wyjechać na dwa tygodnie.-powiedział smutny.
-Oh.-tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
-Ale wróce, obiecuje.-powiedział.
-Na czas?
-Na czas. 
-Jeśli nie wymarze cię z pamięci.-pomyślałam głośno.
-Dobrze. Nie chce cię ranić wiesz?
-Wiem.
-Kocham cię.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Kocham cię.-szepnełam i wtuliłam się w jego tors.
Minęly dwa tygodnie odkąd wyjechał. Jego nadal nie ma. Czuje smutek, złość, żal, nienawiść. Nic więcej. Mija kolejny dzień. Czuje to samo, tylko dzisiaj bardziej boli. Może on tam kogoś ma? Czy na prawde mnie kocha? Czy mnie nie oszukiwał? Setki myśli zaprzątywały moją głowe. Ja tak nie moge, nie wytrzymuje. To musi się skończyć. Wzięłam kartke i długopis.


Droga mamo, Mike!
Przepraszam was za wszystko. Za wszystkie problemy. Mike, nie byłam dla ciebie dobrym autorytetem,bardzo cię przepraszam maluchu. Nie płacz po mnie bo nie warto. Uśmiechaj się każdego dnia kiedy tylko wstaniesz! Nie przywiązuj się nigdy do nikogo tak bardzo jak ja. Sam byłeś świadkiem co się ze mną działo. Tylko ty mnie uspokajałeś. Zobaczysz, że kiedyś o mnie zapomnisz. Zrób to jak najszybciej. Tak samo mamo zrób to ty. Nie byłam wam do niczego potrzebna. Tylko wadziłam wam w życiu. A tam? Mam nadzieję, że będe szczęścliwa. Prosze żyjcie dalej, a ty Mike jesteś zdolnym i mądrym chłopcem. Nie zmarnuj sobie życia i nie popełniaj tych błędów, które ja popełniłam.
Kocham was, Jess.


Chwyciałam żyletke, którą trzymałam w szafce. Przejechałam nią po nadgarstku, tak bardzo brakowało mi tego bólu. Płakałam. Robiłam raz po raz kolejne cięcia. Aż w końcu poczułam się lekka, wolna od wszystkiego. Nic nie czułam. To było wspaniałe uczucie.


Umierała. Tego właśnie chciała prawda? Bała się tego, że on ją zostawił. Że ma kogoś innego. Nie pomylała jednak o jednym. O tym, że coś mogło mu się stać. Że miał wypadek, w którym zginął. Że umarł kiedy do niej jechał.
Tego samego dnia do mamy Jess przyszła sąsiadka. Mama Liama ze łzami w oczach opowiedziała przyjaciółce co się stało. W tym czasie Mike poszedł do siostry aby jej o tym powiedzieć. Jednak kiedy zobaczył ją zakrwawioną na podłodze zaczął gołośno płakać.
-Obiecałaś mi! Jak mogłaś!-krzyczał przez łzy. Jego matka ułyszawszy to przybiegła szybko na góre. Dostała szoku.-Obiecałaś.-szepnął całując jej rany. Kiedy karetka przyjechała lekarz stwierdził zgon. To był już koniec...





*********************************************************************************
Hej, jakoś wena mnie złapała do tego :D mam nadzieje, że wam się spodoba. Ciesze się bo widze, że czytacie tego bloga i ciesze się, że rozdziały się wam podobają motywujecie mnie :D dziękuję. Wakacje mijają tak sobie ;p... nie ma co robić ale niedługo przyjeżdża ciocia z angli więc jest ok :D a no i jade do Krakowa pod koniec lipca lub początek sierpnia *,* <33
PS. założyłam nowego bloga :D jutro pojawi się pierwszy rozdział :)
presence-harry-styles.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Jejku... popłakałam się. Jest cudny! Życze weny! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże! To jest cudowne! rycze... kiedy następny rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń