niedziela, 8 czerwca 2014

:'C

-Nienawidze cię! Żałuję, że cie urodziłam! Gdyby nie ty miałabym teraz to czego pragnęłam od zawsze! To ty wszystko zepsułaś!
-To po co mnie rodziłaś?! Nie moja wina, że puszczałaś się i zaszłaś w ciążę! Mogłaś mnie nie rodzić!-poczułam mocno pieczący ślad na policzku, ona mnie spoliczkowała! Własna matka najpierw powiedziała mi, iż żałuję,że mnie urodziła a jeszcze teraz uderzyła bo powiedziałam jej prawde!
-Nieważ się tak mówić ty mała...-nie pozwoliłam jej dokończyć, nie chcialam jej już więcej słuchać, nie chciałam znać kobiety, która obwinia mnie o swoje niespełnione marzenia, która żałuje, że mnie urodziła. To był dla mnie ogromny i bolesny cios prosto w serce. Szybko pobiegłam do swojego malutkiego pokoju, wyciągnęłam z szafy plecak, w który spakowałam kilka potrzebnych mi rzecz, wyrwałam kartke z zeszystu i napisałam na niej:


Droga mamo!
Twoje słowa mocno mnie zraniły. Ale wątpie, że cie to ruszy. Skoro tak bardzzo mnie nienawidzisz odchodzę. Spełniaj te swoje cholerne marzenia! Sama sobie poradzę i tak przecież pracuje i na siebie zarabiam. Kiedy byłam mała bardzo chciałam być taka jak ty, ale teraz? Za żadne skarby świata nie zgodziłabym się nawet na jeden dzień bycia takąjak ty. Jesteś okropna! Nienawidze cię! Żegnaj, już na zawsze!                       
Madie



Łzy spływały mi po policzkach mimowolnie, wyjęłam ze skarbonki zaoszczędzone 1000 zł i czym prędzej wybiegłam za drzwi. Gdzie ja mam iść? Co ja ze sobą zrobię? Tylko te pytania przelatywały mi przez głowe. Mam tylko 17 lat i nikogo kto by mógł mi pomóc. Zaszyłam się w moim ulubionym miejscu, w którym ukrywałam się przed matką. Słońce powoli zaczęło zachodzić a ja zaczęłam się oswajać z myślą, że w każdej chwili mogę tak po prostu umrzeć. Byłam zmęczona, położyłam się na znajdującej się tam ławce, noc była ciepła, ponieważ był to początek lata. Zasnęłam bardzo szybko nadal myśląc o tym co się stało.


-Jesteś zwykłą ofiarą losu!
-Ha ha ha! Zwykłą pokraką! Nawet wlasna matka cię nie chce!
-I co teraz zrobisz? Będziesz się puszczać żeby cokolwiek zarobić?
-Nikt cię tu suko nie chce!
-Spierdalaj na tamten swiat!



Te słowa słyszałam zawsze podczas snu od kiedy uciekłam z domu minął już ponad tydzień. 
-Nie,nie dam rady. Życie jest do dupy!-powiedziałam sama do siebie.
-Dasz, nie poddawaj się!-powiedział ktoś za moimi plecami na co ja szybko odskoczyłam. Cholera! Stał tam jakiś przystojny blondyn. Kim on jest i czego ode mnie chce?
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam szybko.
-Mógłbym zapytać cię o to samo. Dlaczego to robisz?
-Co?
-Twoje ręce, dlaczego to robisz?
-Bo mam do tego powody. Nie powinno cię to interesować.-rzuciłam.
-Ale jednak interesuje. Jestem Niall a ty?
-Madie.
-Więc Madie, powiesz mi dlaczego to robisz?
-Nie.
-To może chociaż dasz się na lunch zaprosić?
-Nie wiem, gdzie?
-Tutaj do pobliskiej kawiarni?
-Ta, dobra.-Sama nie wiem czemu się na to zgodziłam, może dlatego, że byłam strasznie głodna? Możliwe. Siedzieliśmy tam jakąś godzine śmiejąc się i rozmawiając o różnych rzeczach. Znów od dawna się śmiałam.
-To przez matkę.-powiedziałam
-Co?-powiedział nieźle zdziwiony.
-To przez matkę się tne. W sumie to od ponad tygodnia jej nie widziałam, ucikłam z domu bo owiedziała, że żałuję, iż mnie urodziła.-spóściłam głowe w dół.
-Ja, ja nie wiem co powiedzieć. Strasznie mi przykro.
-Spoko, to nic. Właściwie to będe się zbierać.
-Gdzie? Ty śpisz na ławce! Jedziesz ze mną.
-Ale ja..., dobra-powiedziałam, ponieważ wiedziałam, że nie odpuści.
-Chodź.-zapłacił z nasz lunch i zaprowadził do samochodu. Po kilku minutach ciszy postanowiłam coś powiedzieć.
-Dziękuje.
-Nie ma za co. Mieszkam z kumplami więc przepraszam jeśli zastaniesz tam burdel.
-Moge się coś ciebie zapytać?
-Jasne dawaj.
-Co robiłeś, tam przy stawie gdzie siedziałam?
-Ja... ja musiałem odpocząć.
-Aha.
-No,a co?
-A tak pytam.-nagle zrobiło mi się bardzo słabo, poczulam silny ból głowy a potem nastała tylko cimność. 
Obudziłam się w jakimś białym pokoju pełnym światła z jakimś urządzniem przypiętym do mojej klatki piersiwej.
-Weź no, przecież ja cię kocham! To tylko media tak mówią! To tylko jakaś dziewczyna z ulicy! Chciałem być dla niej miły! Ona nic dla mnie nie znaczy.-usłyszałam głos Niall'a za drzwiami. Znów to samo, po raz koleny jestem dla kogoś nikim. Serce pękało mi z minute na minute jeszcze bardziej kiedy słyszałam co o mnie mowi. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej wyciągnęłam z torebki obok zeszyt, z którego wyrwałam kartkę i napisałam:


Drogi Niall'u!

Po raz kolejny ktoś złamał mi serce. To byłeś ty. Te wszystkie słowa, które usłyszałam z twoich ust były dlamnie co kolejnym ciosem. Tylko tym razem zabolało to troche mniej i zrozumiałam, że nie ma tu miejsca dla takiego kogoś jak ja. A wiesz co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? To, iż tak szybko zakochałam się w tobie. Żałosne, tak wiem. Ale takie jest moje serce, taka jestem ja sama. Za szybko zaczynam ufać ludziom i przez to każdy łamie mi serce. Nie mam już kompletnie nikogo. Przez kilka dni myślałam, że sobie jakoś poradzę, niestety myliłam się.Tak samo co ciebie Niall.
Madie


Położyłam kartke na łóżku a z torby wyciągnęłam małą żyletke. Powoli zaczęłam podwijać rękawy bluzki i gładzić ostrzem skórę. Kiedy pierwszy raz przejechałam nim po nadgarstku poczułam ulge? Sama nie wiem. Z każdym nastepnym cięciem czułam wypełnijącą pustkę, jedyne miłe uczucie do tej pory. Przejeżdżałam po żyłach. Nagle było mi bardzo słabo, straciłam wiele krwi. Wiedziała, że to był już koniec. Nareszcie mogłam być szczęśliwa. 
Do pokoju wszedł Niall, był zdenerwowany. Kiedy zobaczył martwe ciało Madie całą we krwi rzucił się w jej strone wołając o pomoc. Do sali szybko przybiegli lekarze. Kiedy ją zabrali chłopak zobaczył kartke lekko zakrwawioną. Gdy przeczytał to co napisała mu dziewczyna nie wiedział co ma zrobić. Był roztrzęsiony, płakał. Pobiegł do sali gdzie zabrali dziewczyne. Niestety nie udało się jej uratować, straciła za dużo krwi. "Może to i dobrze, że odeszła? Może tam będzie szczęśliwa?" pomyślał, lecz on też poczuł do niej przez te kilka godzin. Zakochali się w sobie w ok.4 godziny. Czyż to nie dziwne? Może. Ale serce wybiera samo. Po pogrzebie, na który przyszedł tylko on i chłopaki, Niall poszedł w to samo miejsce, w którym się spotkali, wyciągnął z kieszeni tą samą żyletkę, którą Madie się pocieła i zaczął się ciąć. Zanlazł go Harry, uratowali go. Popełnił jeszcze dwie próby samobójcze ale z każdych go uratowano. Może to jakiś znak? Może ona wcae nie chce żeby chłopak żegnał się z życiem.
*********************************************************************************
Hjndcssiefiunvi, co myślicie? ;D Może być? Mam nadzieję, że się wam spodobało *,* Miłego poniedziłku ;) hahahaha

1 komentarz: